fotografia | blog | podróże
Ten najwyższy szczyt Beskidów Zachodnich, pieszczotliwie zwany również Diablakiem, może stanowić naprawdę konkretne wyzwanie i niesamowitą przygodę dla miłośników gór. Jako drugi co do wielkości wlicza się do Korony Gór Polski osiągając wysokość 1725 m n.p.m.
Pierwszy raz Babia zawróciła nam w głowie podczas jednej z tatrzańskich wypraw na Nosal. Oglądaliśmy wtedy panoramę Tatr Zachodnich i oto w świetle zachodzącego słońca ujrzeliśmy pięknie wyłaniającą się górę z zupełnie innej strony. To była ona – Babia Góra, którą faktycznie podczas dobrej widoczności można zobaczyć z zachodniego pasma. Sama Babia na początku nas do siebie zniechęcała. Nie wiemy jak to się dzieje, ale im szczyt jest popularniejszy – tym znacznie mniejszą ochotę mamy go zdobywać. Głównie ze względu na dużą ilość osób. Tu mieliśmy podobnie i dość mocno zwiedziliśmy Beskid Żywiecki i pobliskie wzniesienia, a ten jeden szczyt ciągle omijaliśmy. Ale udało się! 🙂
Kim była ta “Baba”?
O pochodzeniu nazwy najwyższego szczytu Beskidów Zachodnich krąży wiele legend. W jednej z nich babą była olbrzymka, która wysypała przed swoją chałupę kupę kamieni. W innej – bardziej romantycznej – była to skamieniała kochanka zbójnika, która umarła z żalu za swoim ukochanym (wiadomo łobuz kocha najbardziej). Również nazwa Diablak ma swoje korzenie w podaniach ludowych. Jedna z legend podaje, że sam diabeł budował zamek dla zbójnika (ciekawe czy tego samego co kochankę swoją w rozpaczy pozostawił), ale nie zdążył tego uczynić do świtu, więc budowla rozsypała się i pogrzebała zbójnika.
Wybór szlaku, czyli „Wszystkie drogi prowadzą na Babią Górę”
Zapuszczając się w Babiogórski Park Narodowy mamy kilka możliwości wyboru szlaków, którymi chcemy podejść i zejść z góry. Ich różnorodność jest naprawdę duża i zdecydowanie każdy znajdzie coś na swoje siły. W tym poście chcielibyśmy poświęcić uwagę czterem odcinkom szlaków, którymi udało nam się przejść tego dnia. Trasa, którą przeszliśmy szacowana jest na ok. 18 km z czasem samej wędrówki wynoszącym ok. 7:05h. Poniżej możecie znaleźć mapkę 🙂
Swoją podróż rozpoczęliśmy od miejscowości Zawoja, gdzie poprzedniego dnia udało nam się złapać nocleg. Pierwsze podejście zrealizowaliśmy czarnym szlakiem aż do samego schroniska PTTK Markowe Szczawiny. Sam początek czarnego szlaku to asfaltowa droga pnąca się przez miejscowość. Dopiero na wysokości ok. 800 m n.p.m. zamienia się w leśną dróżkę. Ten odcinek szlaku może wydawać się mniej intuicyjny, ponieważ częściowo bywa zarośnięty (nie należy on do najpopularniejszych i najczęściej uczęszczanych), ale nie zrażajcie się bo trwa to dosłownie chwilę Zaraz w momencie połączenia się z niebieskim szlakiem droga jest piękna i szeroka – nic tylko podchodzić!
Od miejsca gdzie niebieski i czarny szlak idą razem pod górę podziwiać możemy tz. Lasy Ryzynowe, które swoją nazwę zawdzięczają urządzeniom służącym do transportu ściętego drewna tzw. ryzą. Jest to rodzaj drewnianej rynny zbitej z desek. (Fanom ciekawostek i ryz polecam artykuł na ten temat, który znaleźć można pod tym linkiem).
Krocząc dalej czarnym szlakiem przez malownicze polany i jagodowe pola dotarliśmy do Schroniska PTTK Markowe Szczawiny gdzie była okazja żeby odpocząć. W obiekcie można dostać ciepłą herbatę, wypić piwo czy zjeść obiad. Ze względu na to, że jest to jedyne większe schronisko w okolicy jego zaopatrzenie jest bardzo dobre. Można również płacić kartą (co nie rzadko stanowi wyjątek w tych okolicach) 🙂
Zaraz po wizycie w schronisku odbijamy na żółty szlak prowadzący już bezpośrednio na szczyt. UWAGA! Od rozwidlenia z niebieskim szlakiem, żółty szlak jest jednokierunkowy! Podczas planowania wycieczki na pewno nim nie zejdziemy. Odcinek ten zamykany jest również zimą oraz podczas złych warunków pogodowych. Przewyższenia oraz samo podejście jest dość wymagające. A na odcinku 1,8 km natrafimy na łańcuchy oraz klamry. Wiemy doskonale, że jednych może to zdecydowanie zachęcać a innych wręcz odwrotnie. Dlatego dbajmy o swój komfort i wybierajmy trasę rozważnie.
Łańcuchy i klamry – czego się spodziewać?
Nie chcielibyśmy w tym miejscu nikogo zniechęcić do łańcuchów czy klamer. Kiedyś spotkana na szlaku Pani Wanda (wiek 80+) powiedziała nam podczas rozmowy piękną myśl, którą i my się z Wami podzielimy. „(…) łańcuchy są po to żebym mogła sobie pomóc, żebym mogła bezpiecznie przejść” i zgadzamy się z tym stwierdzeniem w 100%. Bo sama ich obecność na szlaku ma nam ułatwić jego przejście a nie odwrotnie.
Wiele osób zaczyna swoją przygodę z tymi ułatwieniami m.in. na Giewoncie. Jest to dość popularny szczyt, który pozwoli poczuć nam trochę więcej adrenaliny niż podczas standardowego podejścia. Patrząc na poziom trudności przejścia po łańcuchach na Babiej Górze jest on umiarkowany. W wielu miejscach wspinaczka możliwa jest bez ich pomocy, ale znajdą się miejsca, w których serce może nam szybciej zabić.
Jeśli jesteś osobą, która jeszcze nigdy się nie wspinała po łańcuchach a chciałaby spróbować swoich sił to ten szlak może być dla ciebie. I pamiętajcie – każdy kiedyś zaczynał! 🙂
Ostatnia prosta i podejście ostateczne
Po pokonaniu ostatnich klamer pozostaje nam ostatni etap podejścia i jak w poprzednim przypadku, droga pnie się w górę po kamiennych schodkach. Nie lekceważcie jednak tego podejścia! Naprawdę można się zmęczyć! 🙂 Rekompensują to piękne widoki i panorama rozpościerająca się na północ od Babiogórskiego Parku Narodowego. Co ciekawe podczas podejścia żółtym szlakiem sam szczyt widoczny jest dosłownie na samym końcu! Idąc np. czerwonym szlakiem od schroniska cały czas widzimy cel naszej podróży, podczas gdy w tym przypadku można mieć niezłą niespodziankę, że „TO JUŻ!”.
Gdzieś na szczycie góry
Brawa dla wytrwałych wspinaczy! Oprócz samej satysfakcji nagrodą przy dobrej widoczności będą również widoki! Jest to świetny punkt obserwacyjny na panoramę Tatr oraz cały Beskid Żywiecki. Na samej górze znajdziemy m.in. ołtarz polowy, kamienny obelisk czy statuetkę Matki Bożej Królowej Babiej Góry.
Zejście
Nasze zejście zaplanowaliśmy czerwonym szlakiem biegnącym w stronę schroniska przez Przełęcz Brona. Ach co to były za widoki! Czy zejście czy wejście tym szlakiem to murowana przyjemność. Idąc tym odcinkiem mamy okazję cały czas podziwiać Babią Górę oraz okoliczne wzniesienia, ponieważ sam szlak biegnie grzbietem góry. Zatrzymując się na chwilę na przełęczy mamy również możliwość odbić na chwilę niebiesko-zielonym szlakiem na Małą Babią Górę (ok. 25 minut podejścia). My w rytmie grających marsza kiszek odbijamy od razu na czerwony szlak prowadzący do schroniska, gdzie za nie małą cenę (portfel płacze) zjadamy po schabowym wielkości talerza 🙂
Do Zawoi wybieramy tym razem zielony szlak aż do parkingu (Zawoja, Markowa), z którego odbijamy na ścieżkę edukacyjną oraz niebieski szlak łączący się już później bezpośrednio z czarnym szlakiem. Odcinek ten tylko nas przekonuje, że Babia Góra jest zdecydowanie wyjątkowa pod względem swojej różnorodności. Odcinek ten pełen jest brzóz, które tworzą swojego rodzaju tunel pięknie okalający całą ścieżkę.
Alternatywne trasy
Czy można wejść szybciej na Babią Górę? Można! Tak jak wspominaliśmy przy planowaniu trasy mamy dość dużo możliwości podczas wyboru szlaków. Najszybszą i zarazem najkrótszą drogą, żeby zdobyć Babią jest trasa z Przełęczy Krowiarki na szczyt czerwonym szlakiem i powrót tą samą trasą. Odcinek ten to jedynie 9,2 km a jego pokonanie zajmie nam ok. 3:36h (czyli prawie o połowę mniej niż przebyta przez nas trasa). Główną zaletą tej trasy jest szybkie podejście, które po około pierwszych 2km zaczyna się coraz bardziej wypłaszczać oraz trasa przebiegająca samym grzbietem góry (widoki gratis) Dla miłośników zdobywania szczytów podczas tej wyprawy zaliczymy również Sokolicę, Kępę oraz Gówniaka (nazwa pochodzi od wysypywanych w tym miejscu odchodów wołów, a nie od „małego dziecka” baby) 😀 W tym wariancie zaczynamy również od wysokości 1012 m n.p.m. a nasze nogi pokonać muszą tylko sumę podejść na 721 m.